Myślę, że do Meksyku zaprowadziło mnie przeznaczenie. W lipcu zeszłego roku znalazłam w Internecie ogłoszenie Volkswagena z Puebli – drugiego co do wielkości miasta w Meksyku. Wysłałam swoje CV, choć wcale nie szukałam pracy, bo od dwóch lat uczyłam niemieckiego imigrantów w Niemczech. Wcześniej pracowałam w niemieckim gimnazjum. Mimo że nie miałam wielkich nadziei, wkrótce Volkswagen zaprosił mnie na rozmowę kwalifikacyjną przez telefon, a po kilku dniach dostałam ofertę pracy.
Bardzo trudno było mi podjąć decyzję o wyjeździe. Bardzo długo się zastanawiałam, bo jechałam sama. W Niemczech miałam poukładane życie, pracę i przyjaciół, a w Meksyku nikogo nie znałam. W końcu jednak się zgodziłam. Przeważyło to, że zawsze chciałam poznać świat, inną kulturę, inne zwyczaje. Poza tym i tak nie chciałam wyjeżdżać na stałe. Volkswagen pokrył koszty mojego zezwolenia na pracę, lotu z Frankfurtu do Meksyku, transportu z miasta Meksyk do Puebli oraz pierwsze 4 tygodnie zakwaterowania w hotelu po moim przyjeździe. Ja musiałam tylko zapłacić około 35 euro za wizę w konsulacie Meksyku we Frankfurcie. Potem sama musiałam znaleźć mieszkanie – w Meksyku jest to dosyć proste, chociaż często jest sporo formalności.
Miasto w mieście
Już od prawie roku pracuję w centrum językowym w głównej siedzibie Volkswagena w Puebli. Oprócz ogromnej fabryki produkującej rocznie 600 tysięcy samochodów, znajduje się tu też 5 banków, biuro podróży, centrum medyczne oraz trzy jeziora, stanowiące rezerwuar wody dla straży pożarnej. Tutaj możecie poczytać więcej o miasteczku VW.
Co najciekawsze, Volkswagen ma też trzy szkoły na terenie miasta. Można się w nich uczyć nie tylko języków obcych, oferowane są też inne kursy, na przykład przygotowanie do nauki na uniwersytecie – preparatoria, czy kursy zawodów, w których potrzebne są minimum dwa języki obce. Podoba mi się atmosfera pracy w Volkswagenie, przede wszystkim z tego względu, że jestem dobrze traktowana jako pracownik i mogę mieć zaufanie do moich szefów. Poza tym lubię otwartość Meksykanów, meksykańską kulturę i krajobrazy. Na pewno minusem jest to, że moja praca jest tutaj znacznie bardziej obciążająca niż w Europie. W Niemczech uczyłam dwanaście godzin tygodniowo, a tutaj około czterdziestu.
Jakie trzeba mieć kwalifikacje?
Jestem magistrem filologii germańskiej i to na pewno zawsze ułatwiało mi życie. Poza tym przed przyjazdem do Meksyku miałam 7 lat doświadczenia zawodowego w Niemczech. W głównej siedzibie Volkswagena oprócz mnie jest jeszcze tylko jedna nauczycielka po odpowiednich studiach. Pozostali mają inne wykształcenie albo zdobyli kwalifikacje kończąc różne kursy, jak na przykład DLL (Deutsch Lehren Lernen), który można zrobić w Instytucie Goethego. Jest to kurs online, więc można go zrobić bez względu na to, gdzie się mieszka. Jako germanistka nie musiałam robić tego kursu – robią go tylko osoby po innych studiach, które chcą uczyć niemieckiego. Tak sytuacja wygląda w dużych miastach. Domyślam się, że w mniejszych ośrodkach, gdzie brakuje nauczycieli, wymagania są niższe.
Duże szanse dla non-native speakerów
Z tego, co obserwuję, to brakuje tu nauczycieli z wysokimi kwalifikacjami. W VW niemieckiego uczą głównie Niemcy i Meksykanie, angielskiego Amerykanie i Meksykanie. Od non-native speakerów wymagana jest znajomości języka obcego na poziomie C1. Jeśli chodzi o niemieckie, akceptowane są certyfikaty Goethe-Institut, Test DaF albo certyfikaty TELC. W głównej siedzibie VW są kursy angielskiego i niemieckiego dla pracowników, poza tym także kursy hiszpańskiego dla obcokrajowców, czyli głównie dla Niemców. Jedna ze szkół na terenie miasta oprócz tych języków oferuje również francuski i chiński. Nie wiem, kto uczy francuskiego, ale wiem, że chińskiego uczą dwie Chinki. Hiszpańskiego uczą tylko Meksykanie – pewnie osoby z innych krajów nie miałyby tu szans, ale w końcu Meksyk jest hiszpańskojęzyczny.
Zarobki i koszty utrzymania
Nie będę ukrywać, że pieniądze zawsze były dla mnie bardzo ważne. Byłam przyzwyczajona do tego, że kupuję, na co mam ochotę. Teraz już nie mam tego luksusu. Muszę jednak zaznaczyć, że pensja, jaką otrzymuję, jest bardzo dobra jak na Meksyk i większość ludzi tutaj może o niej tylko pomarzyć. Aby utrzymać się z uczenia, potrzeba miesięcznie od 15.000 do 20.000 peso netto (około 3 – 4 tysięcy złotych). Wystarczy to na normalne życie, jednak można zapomnieć o kupieniu biletu lotniczego. Dlatego polecam mieć oszczędności na ten cel. Lepiej też znaleźć sobie tanie mieszkanie, co w Meksyku nie jest trudne, bo jest duży wybór. Często już za 3.000 peso można wynająć dom, inne opłaty przy normalnym użytkowaniu nie powinny wynosić więcej niż 500 peso. Ja za mieszkanie płacę 5.200 peso, pozostałe opłaty to 400-500 peso.
Trzęsienia ziemi
19 września, kiedy akurat byłam w pracy, było silne trzęsienie ziemi. Było to straszne przeżycie, którego na pewno nigdy nie zapomnę. Po południu odwołano wszystkie zajęcia. Gdy wróciłam do domu, mieszkanie wyglądało jak po włamaniu. Teraz wiem, że wiele zależy od ruchu ziemi, bo pierwsze trzęsienie ziemi 7 września nie spowodowało u mnie żadnych szkód. Wydarzyło się koło północy i nawet się nie obudziłam, a rano mieszkanie wyglądało normalnie. Nie znam się na ruchach płyt tektonicznych, ale czytałam, że siła trzęsienia ziemi zależy od tego, w jaki sposób się stykają.
Kilka rad zanim wyjedziecie
Radzę nauczyć się języka danego kraju wcześniej. Ciężko by mi tutaj było, gdybym nie znała hiszpańskiego, bo w Meksyku mało osób zna angielski. Mogą wystąpić problemy ze względu na różnice kulturowe oraz inną mentalność. Należy jednak zachować ostrożność i nie denerwować się, że wszystko jest inne niż w Europie. Trzeba mieć cierpliwość w poznawaniu tutejszej ludności. Trudno powiedzieć, czy warto wyjeżdżać. Wszystko zależy od punktu widzenia. Jeśli udajemy się do biednego kraju, aby poznać inną kulturę czy nauczyć się nowego języka obcego, to być może warto. Choć na razie jeszcze nie planuję powrotu do Europy, to za jakiś czas zrobię to na 100%. Myślę, że ze względów finansowych nie zdecydowałabym się ponownie na wyjazd do Meksyku. Jeśli chcecie mnie lepiej poznać odwiedźcie mój blog Niemiecki po ludzku.
Zdjęcia ze zbiorów Unsplash.
Inne artykuły z cyklu o uczeniu za granicą:
O tym jak uczyłam angielskiego w Wietnamie
Jak zostałam nauczycielką muzyki w Emiratach (Magda Marcinkowska)
Wyjazd do Meksyku to najcudowniejsze, co mnie spotkało! (Gabriela Głogowska)
Jak znaleźć pierwszą pracę jako nauczyciel angielskiego za granicą?
Jak znalazłam pracę w szkole językowej w Wietnamie
O tym jak uczyłam angielskiego w Arabii Saudyjskiej
[mc4wp_form id=”497″]