Na co dzień uczę angielskiego w bydgoskim technikum. W zeszłym roku przed nadejściem wakacji zaczęłam szukać jakiejś alternatywy na pożyteczne spędzenie wakacji. Przypadkiem trafiłam na bloga Beaty Topolskiej, na którym opisała swoją przygodę ze szkołą wakacyjną w Anglii. Link do artykułu tutaj. Na początku trochę nieśmiało, później już coraz odważniej zaczęłam sobie wyobrażać, że mogłabym uczyć w Anglii. Ale jak to możliwe? Brzmiało to odrobinę niewiarygodnie. Znajomi pytali: „Jedziesz uczyć angielskiego do Anglii?!” No i pojechałam! Było to bez wątpienia najlepsze nauczycielskie doświadczenie w moim życiu.
REKRUTACJA
Zaczęłam od znalezienia ciekawych ofert na stronie www.tefl.com, wypełniłam 7 kwestionariuszy, dostałam zaproszenie na 2 rozmowy kwalifikacyjne na Skypie. Na rozmowę należało przygotować scenariusz lekcji oraz odpowiedzieć na pytania. Zostałam przyjęta do jednej z firm, która organizowała kursy w kilku lokalizacjach w Anglii. Wybałam Dover, gdyż byłam ciekawa, jak wygląda Królewska Szkoła Militarna oraz perspektywa popołudnia na plaży wydawała mi się kusząca. Jedynym minusem był fakt, że kampus był oddalony od centrum miasta i gdy chciałam spędzić wolne popołudnie w mieście byłam uzależniona od rzadko kursujących autobusów. Dlatego w tym roku zwracałam uwagę by wybrać lokalizację szkoły, która mieści się w centrum miasta, blisko rozrywek, ludzi i ciekawych wydarzeń, bo przecież nie samym uczeniem człowiek żyje.
Cały proces rekrutacyjny trwał kilka miesięcy, było trochę dokumentów do skompletowania, trochę formalności, trochę szkoleń online (na temat bezpieczeństwa, terroryzmu i pierwszej pomocy), ale udało mi się przez to przebrnąć. Szkolenia można potraktować jako ciekawostkę, na szczęście nie przydały się w praktyce i były stosunkowo łatwe do ukończenia. Polegały na rozwiązaniu testów, z których należało otrzymać pozytywną ocenę.
UPRAWNIENIA
Jestem magistrem filologii angielskiej, studiowałam na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy oraz ukończyłam studia podyplomowe- przygotowanie pedagogiczne. Te kwalifikacje pozwoliły mi na uzyskanie w Anglii tytułu nauczyciela kwalifikowanego (QTS) Link do formularza tutaj. Cała procedura odbyła się online i jest bezpłatna. Należy tylko wysłać skany wymaganych dokumentów, które muszą być w języku angielskiem. Dopiero po uzyskaniu statusu nauczyciela kwalifikowanego zaczęłam aplikować do szkół.
KONTRAKT I ZAROBKI
Szkoła oferowała kontrakty o różnej długości, od 3 tygodni do 2 miesięcy. Dla mnie idealny był wyjazd na miesiąc, wybrałam lipiec. Zarabiałam około 400 funtów tygodniowo, pracodawca zapewniał także zakwaterowanie i wyżywienie. W związku z tym jedyne koszty jakie ponosiłam to koszt lotów i własne przyjemności.
ZAKWATEROWANIE i WYŻYWIENIE
Wszyscy pracownicy byli zakwaterowani na terenie kampusu. Każdy z nas miał osobny pokój z łazienką. Warunki były bardzo dobre, a jedzenie pyszne, więc niestety można było przybrać kilka kilogramów. Jedliśmy posiłki razem z uczniami w szkolnej stołówce. Dzień zaczynaliśmy od śniadania, na które serwowano najczęściej owsiankę albo typowe angielskie śniadanie – jajecznica z fasolą, bekonem, hash brown (angielskim odpowiednikiem placków ziemniaczanych), pieczywo, owoce. Następnie był lunch, obiad i kolacja. To była prawdziwa lekcja na temat kuchni angielskiej. Mogłam spróbować typowych dań, takich jak: Sunday Roast (pieczone mięso z ziemniakami, wytrawnym ptysiem i ciemnym sosem serowowane w niedzielę – stąd nazwa) czy Apple Crumble (deser przypominający naszą szarlotkę, podawany z gęstym sosem waniliowym (custurd)).
PRACA
Pracowałam 6 dni w tygodniu, około 40 godzin tygodniowo. Lekcje odbywały się od 9.30-11.00 oraz od 12.00-13.30, reszta dnia wypełniona była aktywnościami typu zawody sportowe, dyskoteka, konkursy itp. Oprócz nauczania, pilnowałam także uczniów podczas posiłków, zabaw oraz wycieczek.
HOSPITACJE
Część lekcji była obserowana i należało wtedy przygotować scenariusz, a po hospitacji otrzymywaliśmy informację zwrotną. Obserwacje odbywały się w przyjaznej atmosferze i działały motywująco. Czułam, że szkoła dba o mój rozwój i że pracodawcy zależy, żebyśmy wynieśli z tego doświadczenia jak najwięcej. W pierwszy dzień po przyjeździe, uczniowie pisali test poziomujący i byli dzieleni na klasy według zaawansowania.
UCZNIOWIE
Moi uczniowie byli na poziomie średniozaawanswanym. Każdy nauczyciel miał swoją klasę, którą uczył przez tydzień lub dwa tygodnie, zależnie od tego na jak długo przyjechali uczniowie. Lekcje przygotowywaliśmy w oparciu o podręcznik i syllabus. Oczywiście mogliśmy je dowolnie wzbogacać o dodatkowe materiały. Do naszej dyspozycji była biblioteczka z Timesaverami, doświadczona dyrektorka i inni nauczyciele, którzy chętnie dzielili się swoimi pomysłami, grami, scenariuszami.
NAUCZYCIELE Z CAŁEGO ŚWIATA
Native speakerzy stanowili mniejszość, ponieważ było ich tylko trzech. Olbrzymim plusem była atmosfera, bardzo szybko się zintegrowaliśmy. Z wieloma osobami mam nadal kontakt i zobaczymy się też w tym roku w szkole. Natomiast uczniowie w większości byli z Chin, Włoch i Portugalii, kilkoro z Maroko i Turcji w wieku od 7 do 18 lat. Nie było z nimi żadnych problemów, byli bardzo sympatyczni i chętnie się uczyli. Czasami tylko nie chcieli brać udziału w zabawach po lekcjach, bo woleli korzystać ze swoich telefonów.
PRACA W ANGLII TO NIESAMOWITA PRZYGODA
Poznałam wielu nauczycieli z różnych zakątków świata. W związku z tym, że na codzień dużo pracuję, to praca była dla mnie lekka i przyjemna. Były drobne problemy organizacyjne np. z rozmieszczeniem uczniów w pokojach, ponieważ rok szkolny dopiero się skończył i ekipa sprzątająca nie zdążyła przygotować pokoi na czas, albo zdarzyło się, że były zastrzeżenia do kanapek, które otrzymywaliśmy na wycieczki, kolejka w stołówce była za długa lub ktoś przypadkiem schował odtwarzacz DVD przed seansem filmowym. Szybko nauczyliśmy się śmiać z tych problmów w naszym przytulnym pokoju nauczycielskim, gdzie codziennie prowadziliśmy długie rozmowy o nauczaniu i nie tylko 🙂 Już nie mogę się doczekać tegorocznego wyjazdu. Będę uczyć w tej samej szkole, również przez miesiąc i w końcu zobaczę moich kolegów i koleżanki z zeszłego roku.
Uczyliście albo uczycie angielskiego w Anglii? Podzielcie się doświadczeniami w komentarzach! Jeśli chcecie się dowiedzieć więcej na temat uczenia na świecie, zapraszamy do naszej grupy: Nauczyciele angielskiego (i nie tylko) za granicą
Inne artykuły z cyklu o uczeniu za granicą:
Jak znaleźć pierwszą pracę jako nauczyciel angielskiego za granicą?
Jak zostałam nauczycielką muzyki w Emiratach (Magda Marcinkowska)
Jak legalnie uczyć angielskiego w Wietnamie?
Siedem powodów, żeby pozbyć się kompleksu non-native speakera
Jestem magistrem anglistyki. Dlaczego zrobiłam CELTĘ w Londynie? (Patrycja Byrska)
O tym jak uczyłam angielskiego w Arabii Saudyjskiej
Jak znalazłam pracę w szkole językowej w Wietnamie
Uczę niemieckiego w Meksyku (Magdalena Surowiec)
O uczeniu angielskiego w Brazylii, futbolu, stekach oraz mrożonym piwie opowiada Mariusz Korus
Wyjazd do Meksyku to najcudowniejsze, co mnie spotkało! (Gabriela Głogowska)
CELTA – bo za granicę warto wziąć ze sobą więcej niż białe lico (Michał Juriusz Pieróg)
[mc4wp_form id=”497″]