Jeszcze jako nastolatka poznałam Meksyk oglądając zdjęcia i filmiki na Youtube. Zakochałam się w tym kraju i w języku hiszpańskim, który stał się dla mnie najpiękniejszym na świecie. Od tego momentu minęło 8 lat. Skończyłam filologię angielską, zaraz po obronie uzbierałam na bilet i wyjechałam spełniać swoje marzenie. Moi rodzice spodziewali się, że kiedyś wyjadę, nie byli więc zaskoczeni ani nie protestowali. Pytali tylko, czy się nie boję. Ale przecież nie jechałam sama, bo mój mąż jest Meksykaninem.
Pobraliśmy się z Ricardo już w Meksyku, ale poznałam go w Polsce, kiedy przyjechał w ramach projektu uniwersyteckiego studiować psychologię. Tak się złożyło, że moje liceum współpracowało z tym uniwersytetem, ponieważ byliśmy na profilu językowym. Powierzono nam opiekę nad grupą obcokrajowców. Bardzo mnie to ucieszyło, bo mogłam ćwiczyć języki, które teraz znam biegle, czyli hiszpański, angielski, niemiecki. Nauka języków zawsze przychodziła mi z łatwością, bo nie mam problemu z zapamiętaniem struktur gramatycznych ani słownictwa.
Uczę trzech języków!
Mieszkamy w Perote, Veracruz. Jest to dość małe miasto, ale jest tutaj bardzo dużo szkół prywatnych. Nauczyciele zarabiają dużo i cieszą się prestiżem społecznym. Szczególnie nauczyciele języków obcych. Tutaj ludzie nie znają ani angielskiego ani niemieckiego, ponieważ ciężko o dobrych nauczycieli. Kiedy ktoś zna język, może uczyć go praktycznie bez żadnych dokumentów potwierdzających kwalifikacje.
Moja teściowa jest nauczycielką i to ona załatwiła mi pierwszą pracę w prywatnej szkole podstawowej. Zaczęłam uczyć angielskiego, co zresztą jest moją pasją. Dzieciaki są świetne i zachwycone tym, że ich Pani jest Polką ???? Moja druga praca to nauczyciel języka niemieckiego w prywatnym gimnazjum. Niemiecki jest tutaj nazywany „plus”, czyli jest drugim językiem nieobowiązkowym w szkole, w której codziennie pracuję po 90 minut i uczę również nauczycieli. Trzecia praca to szkoła językowa. Tutaj pracuję 10 godzin w soboty, uczę polskiego, angielskiego i niemieckiego. Meksykanie są bardzo religijni i uwielbiają polski, ponieważ jest to język ich ukochanego papieża. Jeśli znają ten język – wszyscy im zazdroszczą, a czasem uczą się po prostu dla zabawy.
Jak znaleźć pracę?
Ludzie w Meksyku są zafascynowani językami, ponieważ ich znajomość budzi szacunek, uznanie i prestiż. Zwłaszcza jeżeli uczyły ich osoby z Europy, co nie jest częste, ponieważ pracuje tu mało cudzoziemców. Dlatego non-native speakerzy mają duże szanse dostania pracy. Jednak radzę szukać na miejscu, a nie przez Internet, ponieważ odpowiednia prezentacja siebie i sprzedanie swoich umiejętności na żywo ma tutaj duży wpływ na to, czy dostaniemy pracę czy nie. Życie dla nauczycieli jest w Meksyku bardzo wygodne, pozwala utrzymać wysoki poziom. Oczywiście zawsze lepiej znać odpowiednich ludzi, mieć tak zwane „plecy”, żeby dostać dobrą pracę. Tak, jak wszędzie.
W niektórych szkołach wymagają meksykańskiego dokumentu, który potwierdza kwalifikacje Jest to egzamin na poziomie A1-A2 i można go zdać w każdym większym mieście. Pewnie z powodu tych dość niskich wymagań, nauczyciele często nie mają większego pojęcia o języku, którego uczą, co odbija się na uczniach. Dla mnie wszelkie formalności w Meksyku okazały się łatwizną, bo mam dobre wykształcenie i przygotowanie do zawodu, no i znam trzy języki.
Koszty życia w Meksyku
Życie jest tutaj o wiele przyjemniejsze, łatwiejsze i na pewno też tańsze niż w Polsce. Na podstawowe rzeczy rodzina taka, jak nasza, czyli sześcioosobowa, przeznacza około 7000 pesos (1400 zł). Na jedzenie dla 6 osób przeznaczamy 3000 pesos (600 zł). Na rachunki wszyscy się składamy, ale nie przekraczają one 1000 pesos (200 zł). Dom jest nasz więc nie płacimy za wynajem, ale kosztuje on około 500 pesos. U nas w Perote jest bardzo dużo imigrantów z różnych stron świata. Nawet z Korei czy Chin i nie mają oni żadnego problemu ze znalezieniem mieszkania po przystępnej cenie.
Ucząc 33 godziny tygodniowo zarabiam 26 000 pesos miesięcznie (około 5000 zł). Mój mąż wykłada na uniwersytecie. Żyjemy naprawdę na dobrym poziomie. Bilet w jedną stronę do Polski kosztuje około 40 000 pesos, (niecałe 8000 zł), czyli tak jak z Polski tutaj. Jednak bardziej opłaca się kupić bilet w obie strony, ponieważ jest o połowę tańszy.
Meksyk jest cudowny!
Meksyk jest dokładnie taki, jak go sobie wyobrażałam! Ma wspaniałą kulturę i niesamowite tradycje. Ludzie są bardzo pomocni, co było widać po trzęsieniu ziemi. Wszyscy chcieli jakoś pomóc ofiarom. Przyjaciel mojego męża pracuje na Universidad Veracruzana i tydzień po trzęsieniu pomagaliśmy mu w centrum pomocy dla ofiar trzęsienia. W ciągu tygodnia w jednym miejscu nazbierano 5 ton różnych artykułów dla potrzebujących.
Ludzie często mnie pytają, czy Meksyk jest biedny. Owszem jest, ale nigdy nie brakuje pieniędzy na jedzenie. Na to każdy ma pieniądze, nawet najbiedniejsze osoby, ponieważ artykuły spożywcze są tanie, szczególnie, jeżeli ktoś wie gdzie ich szukać. W Perote mamy co poniedziałek tzw. Tiangis, czyli coś w rodzaju naszych polskich rynków. Owoce i warzywa są tam bardzo tanie, np. 3 kg limonek kosztuje około 2 zł.
Ludzie są niezmiernie mili dla obcokrajowców
Ludzie obdarzają mnie ogromną serdecznością i sympatią. Jeżeli komuś się nie powiodło, albo nie ma co jeść, ZAWSZE ktoś mu pomoże. Jadąc tutaj warto znać język hiszpański, aczkolwiek bez niego też można się porozumieć, ponieważ ludzie naprawdę starają się sobie wzajemnie pomagać. Jeżeli nie rozumieją czegoś albo ktoś ich nie rozumie – próbują porozumiewać się na migi.
Nie żałuję ani trochę swojego wyjazdu ani przygody z Meksykiem. Mam wspaniałego męża i zdolnych uczniów. Moje marzenie się spełniło. Jestem tu od roku i trzech miesięcy. Wybieramy się do Polski, ale tylko w odwiedziny. Na stałe nie zamierzam wracać.
Inne artykuły z cyklu o uczeniu za granicą:
O tym jak uczyłam angielskiego w Wietnamie
Jak zostałam nauczycielką muzyki w Emiratach (Magda Marcinkowska)
Siedem powodów, żeby pozbyć się kompleksu non-native speakera
Jak znaleźć pierwszą pracę jako nauczyciel angielskiego za granicą?
Jak znalazłam pracę w szkole językowej w Wietnamie
O tym jak uczyłam angielskiego w Arabii Saudyjskiej
Uczę niemieckiego w Meksyku (Magdalena Surowiec)
[mc4wp_form id=”497″]