W pełnym wymiarze czasowym (full-time) Celta trwa 120 godzin, około 4 tygodni, 8 godzin dziennie od poniedziałku do piątku, rano teoria, po południu praktyka (albo na odwrót w zależności od szkoły). Istnieje też możliwość zrobienia kursu online, ale po zaliczeniu teorii, część praktyczną zalicza się w jednym z ośrodków. Nie znam szczegółów, więc skontaktujcie się z British Council. W niepełnym wymiarze czasowym (part-time), kurs trwa około sześciu miesięcy i odbywa się w weekendy.
Jak będziecie oceniani?
Nie ma egzaminu końcowego, tylko contiuous assessment, czyli nieustanne ocenianie na bieżąco przez cały okres trwania kursu. Jak się już zapewne domyślacie, nawet na części teoretycznej nie ma szans na odpoczynek czy też bierne słuchanie tego, co mówią inni. Od każdego kursanta oczekuje się aktywnego udziału w zajęciach od pierwszej do niemal ostatniej minuty CELTY.
Aby otrzymać certyfikat musicie zaliczyć sześć godzin praktyki w uczeniu i cztery eseje na ocenę PASS (minimum).Oprócz tego bierze się też po uwagę obecność na zajęciach i waszą aktywność.
Bardzo spodobała mi się rada, którą otrzymałam od jednej z moich instruktorek w czasie rozmowy kwalifikacyjnej na CELTĘ. Powiedziała, że nie warto wypruwać sobie żył, żeby dostać ocenę lepszą niż PASS, czyli PASS B albo PASS A, bo nikt nigdy na to w przyszłości nie zwróci uwagi. Liczy się przede wszystkim posiadanie certyfikatu. Posłuchałam jej i dzięki temu chodziłam na kurs z przyjemnością i bez stresu. Nie popadałam też w frustrację, gdy za moje starannie zaplanowane lekcje dostawałam zawsze PASS, a nie A czy B. Dzięki temu zrobiłam kurs na luzie na ocenę PASS i rzeczywiście nikt nigdy nie był zainteresowany moją oceną.
Jak to wglądała w praktyce?
Zrobiłam CELTĘ w cztery tygodnie w sierpniu 2008 roku (miałam wtedy 27 lat) w Warszawie w szkole BELL, która wówczas mieściła się przy placu Trzech Krzyży w Warszawie. Teraz szkoła ta nie prowadzi już kursów, a szkoda, bo były bardzo dobre. Było nas na kursie tylko osiem osób i tak się zabawnie ułożyło, że połowa to byli native speakerzy, a połowa Polacy. Zostaliśmy podzieleni na dwie grupy, w każdej dwóch native speakerów i dwóch Polaków. Każda grupa miała swojego instruktora.
Teoria
Codziennie od dziewiątej do południa wszyscy, czyli 8 osób z obu grup pod nadzorem jednego lub dwóch instruktorów uczyliśmy się teorii. Zajęcia przeprowadzane były w formie warsztatów, pracy w parach i grupach, a nie wykładu, czyli dokładnie tak, jak wy będziecie po kursie uczyć angielskiego, tzw. Metoda komunikatywną. Instruktorzy zadają pytania na temat metodyki uczenia i oczekują, że większość odpowiedzi wykombinujecie sami w czasie dyskusji z innymi kursantami. Na koniec instruktorzy, niczym Sokrates J, pomagają kursantom w dochodzeniu do prawd o uczeniu zadając pytania naprowadzające na właściwe tory, tzw. concept questions. Jeśli czegoś nie rozumiecie lub nie jesteście pewni, nie bądźcie nieśmiali i zadawajcie setki pytań, bo metod i technik, których uczycie się rano, będziecie używać po południu albo najpóźniej na drugi dzień w czasie planowania i prowadzenia własnych lekcji. Instruktorzy oczekują od was właśnie tego, żebyście w części praktycznej udowodnili, że przyswoiliście wszystko, czego do tej pory was nauczono. Właśnie ta część CELTY jest najtrudniejsza, bo już po dwóch tygodniach ciężko ogarnąć natłok zalewających nas informacji. Jeśli poczujecie się przytłoczeni, pamiętajcie, że wszyscy czują dokładnie to samo łącznie z instruktorami, którzy też nie mają łatwo.
Jeśli się nie zgadzacie z jakąś metodą czy teorią przedyskutujcie to rano w grupie z instruktorem, ale nie łamcie świadomie celtowskich zasad w części praktycznej, na to przyjdzie czas podczas DELTY, wtedy będziecie się mogli powyżywać do wiwatu, co też uczyniłam w zeszłym roku z ogromną przyjemnością. Jednak CELTA to dopiero początek waszej kariery i teraz musicie tylko udowodnić, że na bieżąco przyswajacie nowy materiał i wiecie, jak go użyć w praktyce. Koniec. Kropka.
Praktyka
Po południu wracaliśmy do swoich czteroosobowych grup, każda miała przypisanego instruktora na stałe, tylko pod koniec kursu raz się wymienili, żeby nasze oceny z praktyki były bardziej obiektywne. Każdy uczestnik musiał w ciągu kursu zaliczyć sześć godzin praktyki w nauczaniu angielskiego. Przed każdą lekcją trzeba było dać instruktorowi szczegółowy plan lekcji, powinno być w nim zawarte nie tylko krok po kroku, co będzie się działo na waszych zajęciach, ale także każde słowo, które wypowiecie, żeby ograniczyć TTT (teacher talk time) a wydłużyć SSS (student talk time).
Uczyliśmy dwie grupy: jedną na poziomie Upper-Intermediate (kilkanaście osób) i druga Elementary (sześć osób). Uczniowie, którzy zgłaszają się na królików doświadczalnych w czasie CELTY, wiedzą, że będą uczeni przez początkujących nauczycieli i dlatego odbywają kurs za darmo. Codziennie uczyły dwie osoby z grupy, pozostałe obserwowały i robiły notatki, żeby potem w grupie przedyskutować lekcje (feedback). Ważne jest, żeby wypunktować mocne i słabe strony zarówno planu lekcji, jak i sposobu, w jaki został przeprowadzony. W czasie feedbacku instruktor znowu ma okazję przekonać się, kto się uczy, a kto nie. Na koniec instruktor daje ocenę i szczegółowy feedback lekcji na piśmie. Pamiętajcie, że cały czas jesteście obserwowani i oceniani przez instruktorów, nie tylko w czasie prowadzenia lekcji. Wszystko, co mówicie i robicie ma wpływ na waszą ocenę końcową, zdanie albo oblanie kursu. Na tym właśnie polega continuous assessment.
Nie bierzcie feebacku do siebie!
Część praktyczna kursu była dla mnie najciekawsza i najbardziej pożyteczna, a porady instruktorów fachowe i pomocne. Jeśli zdarzy się wam dostać gorszy feedback, co zdarza się każdemu, nie załamujcie się i nie bierzcie tego do siebie. Instruktorzy po prostu starają się wam pomóc, a poprzeczka ustawiona jest dość wysoko, więc czasem walą prosto z mostu, co myślą. Jeśli zaczniecie do feedbacku podchodzić emocjonalnie, wykończycie się psychicznie. Musicie nauczyć się odpuszczać i dystansować się od swoich planów lekcji. Choć pewnie pracowaliście nad nimi godzinami, spójrzcie na nie jakby napisał je kto inny. Z pokorą wysłuchajcie, co instruktor ma do powiedzenia. Instruktorzy są nauczeni dawać zrównoważony feedback, więc powinni wspomnieć mniej więcej tyle samo wad, co zalet.
Jest intensywnie, ale dla się przeżyć!
W czasie rozmowy kwalifikacyjnej jak i na początku kursu instruktorzy będą się starali was przestraszyć, pewnie po to, żebyście wzięli kurs na poważnie. Powiedzą, że CELTA wykończy was zarówno psychicznie jak i fizycznie, że pewnie nie będziecie mieli czasu nawet, żeby się porządnie wyspać i tak dalej. Nie obawiajcie się, bo przesadzają i zapewne robią to w dobrej wierze. Poza tym przypuszczam, że są zobowiązani do dawania tego typu przestróg przez Cambridge University. Wszystko po to, żebyście w czasie kursu nie przyszli się skarżyć, że nie jesteście zmęczeni i nie macie już siły dalej się uczyć. Prawda jest taka, że rzeczywiście jest intensywnie, bo kiedy po zajęciach wracacie do domu musicie siadać do pisania planu lekcji albo eseju. Jednak mimo to znajdzie się czas na normalne życie. Ja na przykład kilka razy w tygodniu nadal prowadziłam zajęcia w firmach od 7 do 8 rano i dopiero na 9 szłam na CELTĘ. Kilka razy w tygodniu chodziłam też na jogę wieczorem po zajęciach. Wszystko da się zorganizować! Poza tym spotkacie na kursie super ludzi o podobnych zainteresowaniach i planach, z którymi będziecie się świetnie bawić w czasie zajęć i przerw na lunch, a z niektórymi zostaniecie przyjaciółmi na całe życie. Właśnie dzięki wsparciu, jakie dostaniecie od innych kursantów warto jest zrobić CELTĘ w trybie intensywnym. Gdybyście jednak czuli, że nie dacie rady wszystkiego dopiąć na ostatni guzik, lepiej odfajkować prace pisemne, a całą uwagę skupić na planowaniu porządnych lekcji. W końcu po CELCIE będziecie uczyć, a nie rozpisywać się na temat teorii. Kiedy już naprawdę zaczniecie uczyć, szybko przekonacie się, że szczegółowe plany lekcji do niczego wam nie są potrzebne. Będziecie planować w skrócie, w kilku zdaniach, albo po prostu w głowie.
Udanej zabawy i nauki na CELCIE, albo innym kursie, który wybierzecie. Na razie to na tyle. Jeśli macie własne doświadczenia związane z CELTĄ albo innym kursem na nauczycieli i chcielibyście się nimi podzielić, to zapraszamy do wpisów gościnnych! Więcej na temat uczenia na świecie, znajdziecie w grupie: Nauczyciele angielskiego (i nie tylko) za granicą
Inne artykuły z cyklu o uczeniu za granicą:
Jedziesz uczyć angielskiego do Anglii?! (Dominika Bulińska)
O uczeniu angielskiego w Brazylii, futbolu, stekach oraz mrożonym piwie opowiada Mariusz Korus
Jak zostałam nauczycielką muzyki w Emiratach (Magda Marcinkowska)
Siedem powodów, żeby pozbyć się kompleksu non-native speakera
Azja Południowo-Wschodnia skradła moje serce (Arek Bielak)
Wyjazd do Meksyku to najcudowniejsze, co mnie spotkało! (Gabriela Głogowska)
CELTA – bo za granicę warto wziąć ze sobą więcej niż białe lico (Michał Juriusz Pieróg)
Jestem magistrem anglistyki. Dlaczego zrobiłam CELTĘ w Londynie? (Patrycja Byrska)
Jak znaleźć pierwszą pracę jako nauczyciel angielskiego za granicą?
Jak znalazłam pracę w szkole językowej w Wietnamie
O tym jak uczyłam angielskiego w Arabii Saudyjskiej
Uczę niemieckiego w Meksyku (Magdalena Surowiec)
[mc4wp_form id=”497″]