Kilka miesięcy temu chorowałam na malarię. Kiedy wyzdrowiałam postanowiłam stworzyć mini poradnik dla podróżników.
Tekst powstał na podstawie rozmowy z Barbarą Kwiatek, która przez ponad 10 lat podróżowała po Afryce Zachodniej, a teraz mieszka w Beninie. Barbara malarię przechodziła wielokrotnie, dzięki temu mogła szczegółowo opowiedzieć o jej przebiegu oraz konieczności szybkiego reagowania w przypadku nawet najmniejszych podejrzeń. Konsultowałam się rownież z Magdaleną Ajavon, Polką od wielu lat mieszkającą i pracującą w Togo. W swojej ponad dwudziestoletniej praktyce klinicznej w Clinique Internetional St. Joseph w Lome (stolica Togo), spotykała się z setkami przypadków malarii, zarówno u osób dłużej mieszkających w Afryce, jak i podróżników. Jestem im bardzo wdzięczna za współpracę, bez ich wiedzy i doświadczenia ten tekst nigdy by nie powstał. O moich innych perypetiach zdrowotnych możecie przeczytać w 8 chorób i wypadków, które przytrafiły mi się podczas podróży w Azji i Afryce.
Nieleczona malaria zawsze kończy się śmiercią
Zacznę od słów Barbary, które najbardziej utkwiły mi w pamięci:
„Nieleczona malaria jest chorobą śmiertelną, jednak wykryta we wczesnym stadium leczy się łatwo, szybko i bez komplikacji. Dlatego nie powinno się panikować, ale nie należy też lekceważyć jej objawów. Malaria to nie grypa, sama nie przejdzie. Najlepiej podchodzić do niej z taką samą pokorą i respektem, z jakim alpinista podchodzi do gór, a żeglarz do oceanu. Bo jeśli zignorujemy objawy malarii, w najlepszym razie skończy się to poważnymi komplikacjami, w najgorszym – śmiercią. O ile reaguje się szybko, kiedy nie doszło jeszcze do komplikacji, leczenie jest stosunkowo łatwe.”
Początkowo miałam objawy grypowe
Ból gardła, zatkany nos, okropny ból głowy i gorączka. Następnego dnia zaczęło mnie boleć całe ciało i stawy, wtedy Barbara doradziła mi, żebym poszła zrobić test. Z początku poczułam niedowierzanie, nawet jakiś wewnętrzny opór. Ja mam zrobić test na malarię? Wydawało mi się, że mnie to nie dotyczy. Wcześniej mieszkałam półtora roku w Tanzanii, potem kilka miesięcy w Nigerii i nigdy nie zachorowałam. Dlaczego teraz po niespełna pół roku w Beninie miałabym zachorować?
Nie wiedziałam wtedy, że szansa zachorowania na malarię w Beninie w Afryce Zachodniej jest wielokrotnie większa niż w Tanzanii w Afryce Wschodniej. Po paru godzinach tak osłabłam, że prawie nie mogłam podnieść się z łóżka. Saqib zabrał mnie do kliniki, żeby zrobić test, którego wynik potwierdził nasze obawy. Zarodźce sierpowate (Plasmodium falciparum) namnożyły się w moim organizmie do tego stopnia, że miałam wczesne stadium malarii.
Malarię trzeba leczyć natychmiast
W ponad dwudziestoletniej karierze Magdaleny Ajavon zdarzali się pacjenci, którzy przychodzili do kliniki o własnych siłach, żeby zrobić test lub zastrzyk. Byli przekonani, że szybko zaczęli leczenie, więc ich organizm nie był jeszcze wycieńczony chorobą. Lecz w ciągu kilku godzin ich stan potrafił się tak diametralnie zmienić, że lądowali na oddziale intensywnej terapii.
Jeśli podejrzewacie, że macie objawy malarii, nie zwlekajcie. Nawet, jeśli macie silny organizm, malaria sama nie przejdzie. Czasem kilka godzin robi ogromną różnicę. Zarodźce malarii (zwane potocznie pasożytami) mnożą się błyskawicznie.
Podejrzewacie malarię, od razu róbcie test
W Afryce test z palca (zdjęcie tytułowe) dostępny jest w każdej aptece, nie trzeba nawet iść do lekarza. W Beninie proste testy na malarię dostępne są także w punktach medycznych potocznie zwanych CS (Centre de la Santé). Testy w CS są tanie, kosztują około 300 XOF (około 2 zł), bo zazwyczaj są dotowane. Testy z palca są szybkie, ale mniej dokładne niż laboratoryjne. Jeśli stosujecie profilaktyczne leki antymalaryczne, istnieje prawdopodobieństwo, że zafałszują wyniki badań. Test może wyjść negatywny, mimo że będziecie mieli malarię.
Dlatego jeśli po teście z palca macie jakiekolwiek wątpliwości, zróbcie dokładniejszy test w laboratorium. W Kotonu możemy polecic klinikę Centre Medical Apithy (link tutaj). Numer telefonu do kliniki 213 015 62 lub 665 399 76. Test na malarię kosztuje tam 5 000 XOF (około 33 zł).
Warto też wziąć pod uwagę, że nigdy nie można mieć stuprocentowej pewności co do wyników testów na malarię. Jednak zawsze lepiej zażyć leki i niepotrzebnie obciążyć organizm, niż narażać się na komplikacje i nieodwracalne zniszczenia w organizmie.
Nieleczona malaria nieuchronnie prowadzi do powikłań
Zaniedbana malaria bardzo szybko atakuje organy wewnętrzne: wątrobę, nerki i śledzionę. Co również oznacza, że leczenie jest trudniejsze, dłuższe i droższe. Jedna dializa w Lome kosztuje 150 000 XOF (około 1 000 zł). Dzień na oddziale intensywnej terapii to około 200 000 XOF (około 1 300 zł). Lepiej więc nie czekać, aż objawy się nasilą, bo w najcięższych przypadkach dochodzi do malarii mózgowej, śpiączki oraz śmierci.
Malaria nie ma jednoznacznych objawów
Choć objawy są bardzo podobne do przeziębienia albo grypy, często intuicyjnie czuje się, że jest to coś zupełnie innego i nowego.
W moim przypadku było to obezwładniające zmęczenie i ociężałość, ale także nagłe pogorszenie nastroju. Choć jestem z natury pogodna, wszystko nagle zaczęło wydawać się jakieś bezsensowne i przytłaczające. Wtedy uwierzyłam, że to jednak nie grypa, że dzieje się ze mną coś dziwnego, jakby choroba przejęła kontrolę nie tylko nad moim ciałem, ale także duchem. Potem dowiedziałam się, że takie lekko depresyjne objawy są typowe dla malarii.
Do innych objawów malarii, których nie miałam, należą: torsje, biegunka i ciemny mocz (bursztynowy kolor), który często pojawia się jako pierwszy, zanim zacznie boleć całe ciało. Ale ciemny mocz może także wynikać z odwodnienia, o które zwłaszcza wśród turystów w tym klimacie nie trudno.
Dlaczego turyści (oprócz dzieci i kobiet w ciąży) należą do grupy najwyższego ryzyka?
Malaria łatwiej rozwija się w organizmach osłabionych i zmęczonych. Wcale nie musi wydarzyć się nic nadzwyczajnego, wystarczy, że jesteśmy zmęczeni:
- trudnym klimatem (parno i gorąco)
- nietypowym jedzeniem (organizm zużywa dużo energii, żeby się do niego przystosować)
- stresem spowodowanym podróżą lub szokiem kulturowym
- całodniową jazdą zakurzonym i zatłoczonym busikiem
- imprezowaniem oraz związanym z nim odwodnieniem
Pamiętajcie, że jak tylko będziecie przemęczeni, zestresowani, źle odżywieni lub odwodnieni, coś co w normalnych warunkach by Wam nie zaszkodziło, może rozwinąć się w chorobę.
Mój przypadek jest tego najlepszym dowodem. Choć mieszkałam pół roku w Beninie, malaria rozwinęła się u mnie dopiero, kiedy byłam zestresowana i przemęczona. Stres wynikał z tego, że kilka dni wcześniej benińska policja bezpodstawnie skonfiskowała nasz motor, żeby (jak to ujęli) udowodnić nam, że Benin „to nie Europa, tylko Afryka”.
Szczerze mówiąc po kilku dniach straciliśmy już nadzieję, że kiedykolwiek odzyskamy motor, ale w końcu udało nam się to z pomocą przyjaciół. Stres minął, ale nie zdążyłam zregenerować sił, bo następnego dnia przeprowadzaliśmy się do nowego mieszkania. Pakowanie, rozpakowywanie, sprzątanie itd. Na drugi dzień po przeprowadzce nie miałam już siły, żeby podnieść się z łóżka. Dlatego jestem pewna, że stres i przemęczenie w dużym stopniu przyczyniły się do mojej choroby.
Nie kupujcie leków przed wyjazem, kupcie je na miejscu
W Afryce w aptekach bez recepty dostępne są tanie i skuteczne leki na lokalne odmiany malarii. Zarodźce malaryczne bardzo szybko uodporniają się na leki, dlatego zaufajcie doświadczeniu i wiedzy miejscowych lekarzy. Nie przywoźcie leków starej generacji z Europy. Lariam oraz Malarone obecnie uważane są już za mało skuteczne w przypadku większości zarodźców malarycznych, natomiast Daraprim jest już całkowicie nieskuteczny,
Panuje opinia, że sprzedawane w Afryce leki mogą być gorszej jakości. Wszystko jest możliwe. Każdy ma inne doświadczenia i ostateczną decyzję musicie podjąć sami kierując się zdrowym rozsądkiem. Mogę tylko powiedzieć, że zostałam skutecznie wyleczona w klinice Polyclinique Atinkanmey (link tutaj) lekami kupionymi w przyszpitalnej aptece w Kotonu w Beninie.
Coartem i Artesun to teraz jedne najskuteczniejszych leków
W Afryce Zachodniej najczęściej występującym zarodźcem malarii jest Plasmodium falciparum. Jest to najgroźniejszy pasożyt, bo może wywoływać malarię mózgową, która często prowadzi do śpiączki i zgonu. Jednak we wczesnym stadium, niepowikłana malaria wywołana przez Plasmodium falciparum jest łatwo i skutecznie leczona tabletkami Coartem (więcej tutaj). Cała dawka to sześć tabletek, a kuracja trwa trzy dni (bierze się po dwie tabletki dziennie, jedną rano, drugą wieczorem). W Beninie opakowanie Coartem (6 tabletek) kosztuje 3 165 XOF (około 21 zł).
W bardziej skomplikowanych przypadkach malarii wywołanej przez Plasmodium falciparum stosuje się lek Artesun (więcej tutaj) w zastrzykach. Choć mój przypadek nie był skomplikowany, lekarz zdecydował się właśnie na tę kurację. Okazała się ona bardzo skuteczna. Już po pierwszym z pięciu zastrzyków poczułam się znacznie lepiej. Odzyskałam nieco energii, poprawił mi się nastrój, a po kilku godzinach zrobiłam się bardzo głodna.
Dostałam pięć zastrzyków Artesun, pierwsze trzy co osiem godzin, czwarty po dwunastu, a ostatni po 24 godzinach. W całej kuracji najbardziej dokuczliwy był wenflon, z którym musiałam funkcjonować przez trzy dni.
Co to jest odporność śródzakaźna?
W silnym organizmie, pomimo niskiego poziomu pasożytów, choroba może się nie rozwinąć. U osób, które są stale wystawione na kontakt z zarodźcami malarycznymi, często wytwarza się odporność śródzakaźna. Organizm uczy się radzić sobie z niskim poziomem pasożytów i choroba się nie objawia. Dlatego osoby mieszkające w Afryce są mniej narażóne na malarię niż turyści.
Tak stało się też w przypadku Saqiba. Pomimo, że miał we krwi małą ilość pasożytów, nie miał żadnych objawów malarii, więc lekarz nie zalecił mu leczenia. Zauważyliśmy jednak, że co do odporności śródzakaźnej każdy napotkany przez nas lekarz miał nieco inne zdanie. W Beninie lekarze w jednej z klinik tłumaczyli mi, że mieszkając w Afryce zawsze ma się małą ilość pasożytów we krwi, ale dopóki nie ma objawów, nie trzeba się leczyć. Inni lekarze natomiast zapewniali nas, że nawet jeśli ma się jednego pasożyta, trzeba natychmiast rozpocząć kurację. W klinice, w której pracuje Magdalena Ajavon, zaleca się rozpoczęcie leczenia już przy stwierdzonym niskim poziomie pasożytów we krwi.
Profilaktyka
Nie ma jeszcze szczepionki na malarię.
Żadna profilaktyka nie daje całkowitej pewności. Lekarze w Polsce na pewno zalecą Wam leki profilaktyczne. Z pewnością zmniejszają one prawdopodobieństwo, że pasożyty namnożą się w organizmie. Każdy reaguje na profilaktykę inaczej, jedni nie odczuwają żadnych skutków ubocznych, inni czują się bardzo źle, nie należy uogólniać. Jeśli należycie do zwolenników stosowania profilaktyki, spróbujcie i przekonajcie się. Może akurat nic Wam nie będzie.
Z drugiej strony, wielu lekarzy w Afryce nie zaleca profilaktyki, bo ich zdaniem może ona utrudnić prawidłowe zdiagnozowanie malarii. Poza tym, zarówno profilaktyka jak i leczenie obciąży wątrobę, więc musicie przemyśleć, co w Waszym przypadku ma większy sens.
W przypadku dłuższego pobytu w Afryce, profilaktyka odpada. Nie powinno się jej stosować dłużej niż 3 – 4 tygodnie, ponieważ za bardzo obciążyłaby organizm. Saqib i ja mieszkamy w Beninie już prawie rok, dlatego pozostaje nam tylko stosowanie preparatów przeciw komarom, wieczorami noszenie ubrań z długim rękawem i nogawką oraz spanie pod moskitierą.
Przed powrotem do Polski zaopatrzcie się w Coartem
W Polsce nie zawsze jest dostęp do dobrej diagnostyki malarycznej, na wszelki wypadek wracając z Afryki miejcie leki przy sobie.
Odrobaczanie po powrocie do Polski
Ważne, żeby się odrobaczać. Złe samopoczucie (objawy mogą być podobne do malarii) może być powodowane przez „bogate życie wewnętrzne” przywiezione z Afryki. Niezależnie od tego, czy jadaliście w dobrych hotelach, czy na ulicy, po powrocie do Polski odrobaczcie się. W Beninie najpopularniejszy jest Zentel (więcej tutaj). Bierze się dwie tabletki. Drugą zażywa się dwa tygodnie po pierwszej. Jedno opakowanie w Beninie kosztuje 1585 XOF (około 10 zł)
Czy raz załapana malaria będzie nawracać?
Tu zdania są podzielone. Ponoć zależy to od rodzaju pasożyta, ale zakłada się, że żadne nie powinny przetrwać dłużej niż trzy lata. Dlatego w większości krajów, jeśli chorowało się na malarię, przez trzy lata nie można oddawać krwi, szpiku ani organów do przeszczepu. W Polsce zakaz ten obowiązuje dożywotnio.
Podsumowanie
Choć coraz bardziej oswajamy się z malarią, nie można jej lekceważyć, bo wbrew temu, co się czasem słyszy i czyta, nie jest to „afrykańska odmiana grypy”. Na malarię się umiera. Zdarza się, że jest to śmierć spowodowana lekkomyślnością, niepotrzebna śmierć na życzenie. Nie trzeba jednak panikować, bo wczesna reakcja pozwala wyleczyć malarię szybko, bez dodatkowych kosztów i uszczerbku na zdrowiu.
Aby zmniejszyć ryzyko zachorowania, w podróży prowadźcie higieniczny tryb życia: nie przemęczajcie się, wysypiajcie się, nie stresujcie się, nie pijcie wody z kranu i nie odwadniajcie się. A jeśli zauważycie objawy, natychmiast róbcie test na i w razie potrzeby bezzwłocznie zaczynajcie leczenie.
Jeśli macie własne doświadczenia z malarią, napiszcie komentarz. Zapraszamy też do naszej grupy na Facebooku – Podróżnicy – Afryka.
Kilka naszych tekstów:
8 chorób i wypadków, które przytrafiły mi się podczas podróży w Azji i Afryce.
Nasz spontaniczny ślub w Tanzanii
Afryka. Jak pomagać z głową i nie dać się naciągnąć?
Ile wydaliśmy na sześciotygodniową podróż po Malezji i Birmie?
Benin, vodoun i wirujące Zangbeto
Osiem najczęściej zadawanych pytań na temat Dubaju.
„Biała z ciapatym, ja pier****!” – tak przywitano nas w Warszawie
Kwiatek w Beninie. O Polce wspierającej edukację dzieci w Afryce
Turkish Airlines. Darmowy hotel przy długich przesiadkach – w praktyce
Ganvie – wioska rybacka na jeziorze w Beninie
Siedem powodów, żeby pozbyć się kompleksu non-native speakera
Rozmowa o związkach międzykulturowych i tolerancji
Życie w krainie voodoo (Polki na Obczyźnie)
Ramadan w Arabii Saudyjskiej, czyli dlaczego post skutkuje przybieraniem na wadze
Jak znalazłam pracę w szkole językowej w Wietnamie
O podróżach i o tym że życie jest szukaniem
Nasze życie w Arabii Saudyjskiej było interesujące, przyjemne i bezpieczne
Rozmowa o związkach międzykulturowych i tolerancji
[mc4wp_form id=”497″]