Pogrzeby w Afryce Zachodniej, zwłaszcza w Beninie, Ghanie i Togo, można by porównać do obrzędów przejścia, rozpoczęcia nowej fazy życia. Według religii vodun, potocznie nie do końca poprawnie nazywanej voodoo, po śmierci zmarły przenosi się do świata przodków, skąd nadal bierze czynny udział w życiu rodzinnym. Im dłuższy ludzki żywot, tym wyższa pozycja w hierarchii po drugiej stronie. Przodkowie egzystują gdzieś na pograniczu pomiędzy światem ludzi i duchów, dlatego sędziwy członek rodziny po śmierci staje się wpływowym pośrednikiem pomiędzy żyjącymi krewnymi i duchami vodun. Rodzina prosi przodka o wstawiennictwo u duchów, podobnie jak katolik modli się do świętych o rozwiązanie trosk . Pogrzeb jest radosną uroczystością, między innymi, dlatego, że rodzina zyskuje sojusznika w świecie metafizycznym. Bezpieczną przeprawę do świata przodków gwarantuje donośna gra na bębnach, śpiewy, tańce i rytuały odprawiane przez kapłanów, adeptów vodun oraz członków najbliższej rodziny. Pogrzeby są również traktowane jako uhonorowanie ziemskiego etapu życia zmarłego.
Na początku tego roku mieliśmy przyjemność – w tym kontekście słowo jak najbardziej stosowne – uczestniczyć w pogrzebie dziewięćdziesięciojednoletniej krewnej naszych przyjaciół z Beninu. Poniżej dzielimy się z Wami niezapomnianymi wrażeniami z tego barwnego święta wyprawionego ku czci pani Angele Amokovi Afanouvi. Zdjęcia nie są w stanie oddać atmosfery, dlatego gorąco zachęcamy do obejrzenia filmików.
Przygotowania
Zachodnio-afrykański pogrzeb pod wieloma względami przypomina wesela. Uroczystości trwają trzy dni, zwyczajowo od piątku do niedzieli, a ich organizacja zabiera kilka tygodni. Goście otrzymują starannie zaprojektowane zaproszenia z programem trzydniowych uroczystości, zdjęciami zmarłego oraz stosownymi cytatami z Nowego Testamentu.
Rodzina zmarłej wybiera wzór i kolor tradycyjnego materiału (pagne), z którego najbliżsi krewni szyją sobie stroje na uroczystości pogrzebowe. Wraz z kilkoma znajomymi z Polski, którzy akurat podróżowali po Beninie, zostaliśmy zaproszeni na pogrzeb przez bliskich krewnych pani Angeli. Dołączywszy do grona gości honorowych, również dostąpiliśmy zaszczytu zrobienia sobie ubrań z wybranego przez rodzinę zmarłej materiału. Na pogrzebie obowiązuje ta sama tkanina, ale o kroju ubrania decyduje gość, więc, wbrew pozorom, niezmiernie rzadko spotyka się dwie tak samo ubrane osoby. Dla krawców to znakomita okazja, by pochwalić się kunsztem i fantazją.

Stroje jak listy polecające
Pogrzeb odbywał się w togijskiej wsi Seko, gdzie pani Agnele spędziła całe swoje życie. Rano, ubrani w kreacje z tej samej biało-niebieskiej tkaniny wsiedliśmy do niewielkiej drewnianej łodzi, którą przeprawiliśmy się na drugi brzeg Mono, rzeki granicznej pomiędzy Beninem i Togo. Na drugim brzegu powietrze przesycała świąteczna atmosfera, z odległych krańców wsi dochodziła muzyka i śpiew. Tkanina, z której uszyte były nasze ubrania niczym wizytówka, bezgłośnie informowała okolicznych mieszkańców, że jesteśmy gośćmi krewnych pani Angeli. Witały nas serdeczne uśmiechy i życzliwe zainteresowanie. Na jeden dzień cała nasza ośmioosobowa grupa obcokrajowców stała się częścią lokalnej społeczności.
Święto muzyki akustycznej
Najpierw poszliśmy złożyć kondolencje siostrze pani Angeli, w której domu zebrało się kilkudziesięciu najbliższych krewnych. Zgodne z miejscowym zwyczajem wszystkim po kolei uścisnęliśmy dłoń. Zauważyliśmy, że na podwórzu znajduje się kilka fetyszy vodun.
Dopiero w drodze do kościoła pojęliśmy skalę tej uroczystości. Na pogrzebie bawiło się kilkaset osób, które przybyły ze wszystkich zakątków Beninu i Togo. Gdyby nie porozwieszane we wsi plakaty ze zdjęciami pani Angeli, przygodny turysta mógłby pomyśleć, że trafił na festiwal afrykańskiego folkloru. Goście gromadzili się na placach pod rozłożystymi drzewami, by śpiewem, tańcem i energiczną grą na bębnach uhonorować długie i owocne życie zmarłej. Posłuchajcie i zobaczcie tutaj.

Wioska wibrowała transowymi rytmami, rozmywając granicę między tym, co rzeczywiste i nadprzyrodzone. Magnetyczne, dudnienie bębnów uwodziło i oszałamiało. Po chwili nawet my, nieobznajomieni z choreografią yovo (biali), ruszyliśmy w tan. Z wyjątkiem Saqiba, który z rezerwą pytał: A co z żałobą? Nie przekonywało go, że od zgonu minął miesiąc, więc najbliżsi pani Angeli zdążyli ją już opłakać.
Ostatni taniec
Po mszy w kościele katolickim roztańczony kondukt żałobny ruszył z trumną na cmentarz. Za księdzem i niosącym krzyż wnukiem pani Angeli, tańczyło sześciu młodzieńców, zamaszyście wywijając z trumną w takt melodii granych przez idących w kondukcie muzyków. Po drodze procesja kilkukrotnie przystawała, żeby mężczyźni mogli wykonać bardziej skomplikowane układy taneczne. Pląsająca w górę, w dół i na boki trumna robiła piorunujące wrażenie. Nagranie dostępne jest tutaj.


Katolicko-voduńska symbioza
Zgrabnie pożeniono rytuały pogrzebowe obu religii. Gdy po kilkunastu minutach tanecznym krokiem doszliśmy na cmentarz, w sekundzie nastąpiła cisza. Radosny nastrój zastąpiły smutek i refleksja. Saqib nareszcie poczuł się jak na pogrzebie, nie spodziewał się, że potrwa to tylko chwilę.
Ksiądz stojąc z krzyżem nad grobem odprawiał katolickie rytuały pogrzebowe. W momencie wkładania trumny do grobu niebo zasnuło się ciemnymi chmurami i rozszalała się burza tropikalna. Pośpiesznie dokończono pochówek, a goście pobiegli na stypę, która ze względu na ogromną liczbę przybyłych odbywała się w kilku miejscach. Po poczęstunku, gdy burza ustała, zabawa rozpoczęła się na nowo. Atmosfera, jeśli to możliwe, zrobiła się jeszcze weselsza, a muzyka i śpiewy bardziej natchnione. Tętent bębnów przybierał na sile, stawał się niemal hipnotyczny, serca zaczynały bić w jego rytm. Świat materialny podawał rękę duchowemu.


Wesele czy pogrzeb?

Czułam się jak na wystawnym weselu. Być może moje wrażenia nie były wcale tak odległe od rzeczywistości. Przecież drugi dzień trzydniowych pakistańskich obchodów weselnych, także poświęcony jest odchodzeniu, przeprowadzce panny młodej z domu rodzinnego do teściów. W Togo, natomiast, świętuje się przejście zmarłego od żyjącej rodziny do czekających po drugiej stronie przodków. W obu przypadkach rozstanie nie następuje na zawsze, jest jedynie zmianą adresu. Zarówno pakistańska panna młoda, jak i togijska zmarła, będą nadal uczestniczyć w życiu rodzinnym, tyle tylko, że na innych zasadach.
Zangbeto – strażnik nocy
Przed zachodem słońca we wsi zaczęły pojawiać się fetysze Zangbeto, więcej na ich temat napisałam w tekście Benin, vodun i wirujące Zangbeto. Na głównym placu zebrał się tłum, by przyglądać się ceremoniom odprawianym przez naczelnego kapłana vodun, z którym pani Angela była spokrewniona.

Na jednym końcu placu zgromadzili się wszyscy bębniarze i tancerze, na drugim stanęły cztery z siedmiu mieszkających w Seko Zangbeto, przypominające kolorowe snopki siana. Fetysze wirowały wzbudzając podziw i lęk wśród widowni, zwłaszcza gdy kapłan vodun podnosił je, aby pokazać, że w środku nikogo nie było, bo snopki ożywiane były przez duchy. Pod koniec ceremonii z jednego Zangbeto, ku przerażeniu publiczności, wybiegł kajman. Nagranie z ceremonii możecie zobaczyć tutaj.
Gdy zapadł zmrok syn zmarłej podziękował nam za obecność i zostaliśmy poproszeni o opuszczenie wsi. Odprowadzono nas do rzeki, by upewnić się, że odpłyniemy zanim rozpoczną się obrzędy odprawiania ducha pani Angeli do świata przodków. W tych owianych mgłą tajemnicy rytuałach uczestniczyć mogą wyłącznie adepci vodun.
W Afryce Zachodniej z obawy przed zawistnikami nie obchodzi się hucznych chrzcin, wesel ani urodzin. Zły urok rzucony przez zazdrośnika może doprowadzić do zgonu noworodka lub rychłego rozwodu młodej pary. Zmarłemu nie straszna jest już czarna magia, dlatego pogrzeby wyprawia się tu z pełną pompą. Gdybym miała zaplanować swój wymarzony pogrzeby, wyglądałby on właśnie tak, jak ten.
Polecamy:
Afryka. Jak pomagać z głową i nie dać się naciągnąć?
Malaria jest jak żywioł, podchodźmy do niej z pokorą!
Osiem najczęściej zadawanych pytań na temat Dubaju.
Benin, vodoun i wirujące Zangbeto
Ganvie – wioska rybacka na jeziorze w Beninie
Nasze życie w Arabii Saudyjskiej było interesujące, przyjemne i bezpieczne
5 miejsc w Dubaju, do których zabieraliśmy odwiedzających nas gości
Nasz spontaniczny ślub w Tanzanii
Rozmowa o związkach międzykulturowych i tolerancji
Kwiatek w Beninie. O Polce wspierającej edukację dzieci w Afryce
Turkish Airlines. Darmowy hotel przy długich przesiadkach – w praktyce
Ile wydaliśmy na sześciotygodniową podróż po Malezji i Birmie?
Siedem powodów, żeby pozbyć się kompleksu non-native speakera
Rozmowa o związkach międzykulturowych i tolerancji
Życie w krainie vodoun (Polki na Obczyźnie)
Ramadan w Arabii Saudyjskiej, czyli dlaczego post skutkuje przybieraniem na wadze
Jak znalazłam pracę w szkole językowej w Wietnamie
O podróżach i o tym że życie jest szukaniem
[mc4wp_form id=”497″]