• Menu
  • Menu
zdrowie w podróży

8 chorób i wypadków, które przytrafiły mi się podczas podróży w Azji i Afryce.

Przez dziesięć lat podróżowania i mieszkania w Azji, Afryce i na Bliskim Wschodzie przeżyłam sporo zdrowotnych perypetii. Między innymi miałam larwę wędrującą pod skórą, malarię, wszy, potrącił mnie skuter i ugryzł uliczny pies. O chorobach w podróży napisałam trochę ku przestrodze, trochę w ramach wspomnień. Może przyda się Wam w podejmowaniu decyzji związanych z profilaktyką zdrowotną w podróży.

1. Ugryzienie przez ulicznego psa (Indie)

Przed wyjazdem w sześciomiesięczną podróż do Indii zaszczepiłam się na WZW A+B, tężec, błonicę, polio oraz dur brzuszny. Lekarz w klinice chorób zakaźnych w Warszawie stanowczo odradził mi szczepienie na wściekliznę.

W trzecim miesiącu podróży po Indiach ni stąd ni zowąd podbiegł do mnie malutki szczeniaczek i ugryzł mnie do krwi w mały palec stopy. Piesek był uliczny, a w Indiach na wściekliznę umiera rocznie ponad 20 000 osób (więcej tutaj). Natychmiast pojechałam do lekarza. Dostałam pierwszy z pięciu zastrzyków. Kolejne dostawałam w krótszych i dłuższych odstępach czasu, każdy w innym mieście. Po powrocie od lekarza dowiedziałam się, że szczeniak i jego matka został zabity i spalony przez mieszkańców miasteczka. Indyjska rzeczywistość. Oczywiście było mi przykro. Jednak zanim się oburzycie, warto uwiadomić sobie, że okrutne zachowania wynikają w Indiach z desperacji i braku alternatywy dla walki z wścieklizną.

2. Wszy (Indie)

W tej samej podróży jakiś miesiąc później zaczęła mnie potwornie swędzieć głowa. Z początku myślałam, że to z powodu nasilającego się upału, bo jechaliśmy coraz bardziej na południe. Po kilku dniach okazało się, że mam wszy. Najprawdopodobniej złapałam je od grupki dzieci, które zaprosiły mnie do siebie do domu na filiżankę chai.

Przez pierwszych kilka dni codziennie myłam włosy preparatem na wszy, a potem nacierałam głowę olejem, który zostawiałam na włosach prze około dziesięć minut. Gdy wszy się udusiły, należało je i gnidy (jaja) cierpliwie wyczesywać grzebieniem o wąskim rozstawie zębów. Kurację powtórzyłam po tygodniu, a potem po kolejnych dwóch. O tym jak z Indii trafiłam do Hanoi napisałam w tekście Jak znalazłam pracę w szkole językowej w Wietnamie?

3. Potrącenie przez skuter (Wietnam)

Odwiedzając Wietnam można odnieść mylne wrażenie, że pomimo panującego tu chaosu, w tym szaleństwie na drogach jest metoda. Mnie też przez kilka miesięcy wydawało się, że wbrew pozorom w Hanoi nie wydarza się wiele wypadków. Nic bardziej mylnego. Szacuje się, że koło 14 000 osób ginie rocznie w wyniku wypadków drogowych w wietnamie (więcej tutaj), dla porównania w Polsce w 2018 roku  śmiertelnych ofiar było niespełna 3 000. Podczas trzyletniego pobytu w Hanoi wielu pracujący ze mną nauczycieli miało przynajmniej jeden wypadek. Jeden kolega zginął.

Po sześciu miesiącach w Hanoi potrącił mnie skuter. Uderzyłam głową w asfalt, przez chwilę wydawało mi się, że już po mnie. Kiedy podniosłam się, byłam cała zalana krwią. Kierowca nawet się nie zatrzymał, uciekł, pewnie był pijany. Wypadek wydarzył się wieczorem, gdy na drodze nie było żadnego innego skutera oprócz niego. Najprawdopodobniej kierowca chciał mnie przestraszyć, dlatego podjechał zbyt blisko, przeliczył się i we mnie wjechał. Na szczęście w pobliżu były moje koleżanki z pracy, które zabrały mnie do szpitala. Tam jednak odmówiono mi udzielenia pomocy dopóki nie dostarczyłam karty ubezpieczeniowej oraz oryginału paszportu. Rzecz jasna nie nosiłam paszportu przy sobie, więc prawie godzinę czekałam w poczekalni zalana krwią aż znajomi przywieźli mój paszport. Dopiero wtedy obejrzał mnie lekarz.

Zrobiono mi tomografię głowy. Oprócz wstrząsu mózgu, rozciętego nosa, licznych potłuczeń i obtarć, wszystko było w porządku. Mimo to zostawiono mnie na noc na obserwację. Następnego dnia miałam zrobioną endoskopię, lekarze szukali przyczyny obfitego krwotoku z nosa. Niczego nie znaleziono. Gdybym nie była ubezpieczona, jedna noc w szpitalu, tomografia i endoskopia kosztowałaby mnie ponad 1500 USD. Opieka zdrowotna w Azji i Afryce jest droga, przed wyjazdem warto się ubezpieczyć.

4. Przewlekły kaszel / smog (Wietnam)

Choć z początku śmieszył mnie widok ludzi  jeżdżących skuterami w maskach na twarzy, po około roku też zaczęłam je nosić. Im dłużej mieszkałam w Hanoi, tym bardziej smog dawał mi się we znaki. Ostatnie kilka miesięcy przed wyjazdem dręczył mnie duszący kaszel. Czasem w pracy dostawałam takiego ataku, że przez kilka minut nie mogłam dalej prowadzić lekcji. Oczy mi łzawiły, nie mogłam złapać tchu.

Choć wszyscy lekarze byli zgodni, że jedyną przyczyną kaszlu było zanieczyszczenie powietrza, za każdym razem dostawałam receptę na silniejsze antybiotyki. Nic nie pomagało. Kaszel przeszedł mi niemal natychmiast, kiedy wyprowadziłam się z Wietnamu. Nie wszyscy są tak wrażliwi na smog, jak ja. Sporo moich znajomych mieszkało w Hanoi latami i nie doświadczyło podobnych dolegliwości. Gdybyście chcieli pomieszkać w Azji przeczytajcie ZRÓB CELTĘ I ZWIEDZAJ ŚWIAT! oraz Jak legalnie uczyć angielskiego w Wietnamie?

5. Skórna larwa wędrująca (Malezja)

Z powodu tego typu pasożytów niektórzy lekarze radzą, żeby w Azji i Afryce nigdy nie chodzić w odkrytym obuwiu. Nawet po plaży, ponieważ larwy najczęściej dostają się do organizmu przez stopy. Tak też stało się w moim przypadku, choć nie jestem pewna, czy zakaziłam się na plaży na wyspie Tioman, czy spacerując po parku w Kuala Lumpur. Zaczęło się od swędzenia w miejscu, gdzie miałam rozciętą stopę. Po kilku dniach, gdy swędzenie stało się nie do wytrzymania, zauważyłam, że coś drążyło tunel pod skórą. Codziennie minimalnie się przemieszczało. Kilka razy byłam u różnych lekarzy, ale przepisane przez nich leki nie skutkowały. Kanalik codziennie się wydłużał, a świąd doprowadzał mnie do szału. W końcu moja mama, z zawodu lekarka, doradziła mi, żebym wzięła Thiabendazole. Poskutkowało, larwa zdechła. Z czasem kanalik zniknął i moja stopa wyglądała znowu normalnie. O Malezji napisaliśmy więcej w Wyspy Perhentian – praktyczny przewodnik po Malezji, Ile wydaliśmy na sześciotygodniową podróż po Malezji i Birmie?, Przewodnik po Malezji: wyspa Tioman i plaża Juara.

6. Malaria (Benin, Afryka Zachodnia)

Przez ponad rok w Dar-es-Salaam w Tanzanii nie miałam malarii pomimo tego, że nie brałam żadnej profilaktyki. Za to po sześciu miesiącach mieszkania w Cotonou w Beninie w Afryce Zachodniej zachorowałam. Szczegółowo o leczeniu i zapobieganiu malarii napisałam w tekście Malaria jest jak żywioł, podchodźmy do niej z pokorą! Jeśli wybieracie się w regiony zagrozone tą chorobą.

7. Alergia na pył i początkowe stadium astmy (ZEA i Arabia Saudyjska)

Po dwóch latach na Półwyspie Arabskim zaczęłam mieć alergię na pył. Potem rozwinęła się ona w  początkowe stadium astmy. Jest to częsta przypadłość wśród ekspatów mieszkających w tej części świata, szczególnie dzieci. Dostałam inhalator, innych leków nie brałam. Po wyprowadzce z pustynnych krajów, objawy samoistnie minęły. Więcej o Półwyspie Arabskim w Osiem najczęściej zadawanych pytań na temat Dubaju oraz Nasze życie w Arabii Saudyjskiej było interesujące, przyjemne i bezpieczne!

8. Pijawki (Nepal)

Ostatnie zabawne i niegroźne spotkanie z pasożytem. Podczas trekkingu w Nepalu przyssała się do mnie pijawka. Wybrała jednak bardzo widoczne miejsce – kolano, więc długo u mnie nie zabawiła. Przewodnik wyciągnął ją jednym pociągnięciem.

Mieliście kiedyś jakieś zdrowotne kłopoty w podróży?

Kilka naszych tekstów:

Turkish Airlines. Darmowy hotel przy długich przesiadkach – w praktyce

5 miejsc w Dubaju, do których zabieraliśmy odwiedzających nas gości

Ile wydaliśmy na sześciotygodniową podróż po Malezji i Birmie?

„Biała z ciapatym, ja pier****!” – tak przywitano nas w Warszawie

Osiem najczęściej zadawanych pytań na temat Dubaju.

Malaria jest jak żywioł, podchodźmy do niej z pokorą!

Nasz spontaniczny ślub w Tanzanii

Rozmowa o związkach międzykulturowych i tolerancji

Nasze życie w Arabii Saudyjskiej było interesujące, przyjemne i bezpieczne

Afryka. Jak pomagać z głową i nie dać się naciągnąć?

Zrób Celtę i zwiedzaj świat!

Benin, vodoun i wirujące Zangbeto

Kwiatek w Beninie. O Polce wspierającej edukację dzieci w Afryce

Ganvie – wioska rybacka na jeziorze w Beninie

Siedem powodów, żeby pozbyć się kompleksu non-native speakera

Rozmowa o związkach międzykulturowych i tolerancji

Życie w krainie voodoo (Polki na Obczyźnie)

Ramadan w Arabii Saudyjskiej, czyli dlaczego post skutkuje przybieraniem na wadze

Jak znalazłam pracę w szkole językowej w Wietnamie

O podróżach i o tym że życie jest szukaniem

[mc4wp_form id=”497″]

error: Treść jest chroniona !!